poniedziałek, 25 czerwca 2012

Sturmpionier trafi do lazaretu...

Weekend minął nadzwyczaj owocnie. Korzystając z gościny Rudiego wybraliśmy się z Pionierami na małe, dwudniowe manewry. Dla mnie był to nie tylko czas świetnych ćwiczeń i niezłego wysiłku, bardzo potrzebnych przed lipcowym true reko, ale również moment oderwania trochę od codzienności. Niby wszystko jest ok, niby się nie denerwuuję, ale za dwie godziny muszę stawić się w szpitalu na Szaserów. Czeka mnie biopsja nerki, trzecia już... I właściwie w ogóle nie denerwuję się z powodu zabiegu, ale sam fakt powrotu do szpitala jest już niezbyt fajny. Ostatni raz byłem hospitalizowany 16 lat temu i naprawdę nie mam pojęcia czego mam się spodziewać. Najbardziej martwię się tym, że się terminy poprzesuwają i nie zdążę wyjść przed piątkiem. A przecież czeka mnie mnóstwo pracy: budowa ogrodzenia działki, przygotowania do true reko i sam projekt, przygotowania do woodstocku. Jakoś nie zplanowałem na "chorowanie" więcej niż cztery dni;) A do szpitala biorę niemiecką instrukcję budowy schronów wydaną dla saperów Wehrmachtu, instrukcję budowy taczki, słownik i... książkę "Sztuka Ludowa Łużyczan";)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ciekawa sesja brat, e w podkoszulku jest świetne i to gdy kopiesz saperką:) Generalnie to każde jest niesamowite. Niedługo się widzimy:) i sufit już jest pomalowany:D Pozdrawiam! Natalia