wtorek, 12 czerwca 2012
Rusko, konkretny plac zabaw!
Wracając z Karkonoszy do Wrocławia postanowiłem zatrzymać się w Bolkowie, by zobaczyć zamek i w Dobromierzu, sam nie wiem dlaczego, ale gdzieś coś kiedyś czytałem o tej miejscowości, więc coś być tam ciekawe musi - tak pomyślałem.
Zamek w Bolkowie jak i sam Bolków, ewidentnie opuszczony;) Warownia miła oku, warto się wspiąć na szczyt wieży, by zobaczyć panoramę miasta i okolic. A miasto identyczne jak wiele mu podobnych, małych miasteczek Dolnego Śląska.
Na rynku przy stojącej pośród drzew fonatannie - symbolu łaczności dziejów niemieckiego Bolkenhein i polskiego Bolkowa - na ławeczce siedzi dwóch panów, którym czas płynie, po prostu. W podcieniach kamienic działają sklepy, których witryny pamiętają Polskę Ludową, a co niektóre Niemców.
Jeden z nich, podajże "Higiena", wygląda tak obiecująco, iż z nadzieją na zakup wkraczam do niego, proszę o paczkę zwykłych żyletek "Polsilver" i je dostaję! Będą na reko! Obiad, pyszny żurek (a właściwie barszcz biały), pierogi ruskie posypane cebulką i podsmażaną kiełbaską oraz kefir, zjadam w "Barze na rogu", na rogu rynku, vis a vis Ratusza za złotych 12 (dwanaście)...
Jeśli wrócę do Bolkowa, to na zamek raczej nie zajrzę, ale do baru wstąpię na pewno.
W Dobromierzu zatrzymałem się, jest tam tama i sztuczny zbiornik wodny, ale nie wiem czy tego szukałem, więc pojechałem dalej.
To dalej było tuż za Strzegomiem, gdzie jak tylko zobaczyłem panoramę wsi Rusko, wraz z jej "przedpolem" uprawianym bynajmniej nie przez rolników, zawróciłem samochód, zaparkowałem przy bocznej drodze i poszedłem na spacer podziwiać fantastyczny plac zabaw.
Jak już się nasyciłem, wytrzepałem żwir z sandałów, umyłem ręce w kałuży i pojechałem do Wrocławia.
Do Ruska, nie wjechałem, sam nie wiem dlaczego. Może by jednak tu wrócić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz