wtorek, 10 marca 2009

Co za tydzień...

Poprzedni tydzień był totalnie nienormalny i dobrze,że się skończył...Poniedziałek, to taka cisza przed burzą, we wtorek czeski, z knajpianego spotkania grupy nic nie wyszło, bo mało nas było a Petr (lektor) następnego dnia jechał do Pragi a wcześniej miał kilka godzin wykładów na UW, więc przełożyliśmy na dziś:) Wróciłem do domu, w nocy TO SIĘ STAŁO, ale nie zauważyłem nic niepokojącego i dopiero wieczorem policjanci, stojący pod domofonem, poinformowali mnie, że ktoś mi auto zdemolował. Mądre chłopaki przeszukali auto i znaleźli mój warszawski adres. "Nieznani sprawcy" zostawili ślady butów na masce i dachu Dronka, wybili szybę od strony kierowcy, zniszczyli mechanizm szyberdachu, pocięli uszczelki na oknie od strony pasażera, ukradli radio, które nawet nie było podłączone i rozwalili półkę.
Po załatwieniu formalności na Policji odstawiłem Dronka na parking strzeżony i załatwiłem sobie wolny piątek, by odwieźć go do Krotoszyna. W czwartek zanim pojechałem do domu, poszedłem na koncert kapeli z Olsztyna - Transsexdisco - której managerką jest Marta Niebieska Koszulka z Pokojowego Patrolu. Zrobiłem trochę zdjęć, a potem o 23 musiałem taksówką wracać na Woronicza, bo scenariusz na piątek się zmienił. Zrobiłem nową wersję, zostawiłem u ochrony i taksówką wróciłem do domu. Byłem już spakowany, więc tylko zabrałem bagaże i poszedłem na parking.
Dronkiem bez szyby, w dwóch polarach i kurtce, jechałem do domu nieco ponad cztery godziny. Zmarzłem, ale moim największym problemem były łzawiące od ciągłego ruchu powietrza wewnąttrz auta.
Weekend był w miarę spokojny, ale za to pełen atrakcji:) W piątek trochę pospałem i potem pojachałem do kaflarni w Zdunach. Tam umówiłem się na zdjęcia nowych kafli na 27 marca (bo wczesniej zadzwonił do mnie Józef z Cieszkowa i na 27 marca ustliliśmy termin podpisania ostatecznej umowy notarialnej, związanej z zakupem przeze mnie działki budowlanej w Jankowej)i sppotkałem, całkiem przypadkowo, Włodka Ćwira z kaliskiego liceum plastycznego. Pokazał mi swoje nowe rzeźby, ceramikę i pogadaliśmy o decentryźmie. To taki nurt, który mnie kręci w fotografii, a Włodek poszukuje jego realizacji w rzeźbie.
Popołudniu pojechałem do Poznania na otwarcie wystawy z okazji rozpoczęcia Obchodów Dnia św. Patryka. Spotkałem po chyba trzech latach Krzysia Schramma, szefa Towarzystwa Polsko - Irlandzkiego, poznałem jego dwuletnią córke, Helenę no i w końcu ponownie zobaczyłem się w Driadą (Lidią) i Kotką (Martyną). Po wystawie zdjęć z Irlandii, obejrzeliśmy największy meteoryt, który został znaleziony w Europie - w Morasku, koło Poznania oraz taki piękny, trzymetrowy obelisk z Egiptu z mnóstwem fajnych hieroglifów. Z Muzeum Archeologicznego pomaszerowaliśmy do Brogansa na koncert Shanon, a potem do czeskiej knajpy, a przed trzecią dziewczyny się zwinęły i ja z kolegą, którego imię wyleciało mi z głowy (40 lat, barman i kucharz)poszedłem do knajpy prowadzonej przez jego znajomych barmanów. W środku klimat Peji:) Hip-hopy, łysi, dresy, kaptury i dziewczynki co zapomniały założyć spódniczki i w samych paskach przyszły... Ale barmani ok. Wytrzymałem godzinę, poszliśmy na dworzec, tam kolegę pożegnałem i z nadzieją na godzinkę snu poszedłem do poczekalni, którą właśnie zamykali (przerwa na sprzatanie od 4 do 5 rano) Więc po godzinnym koczowaniu, posadzka, ściana, parapet, spacer, w końcu podstawili pociąg do Jarocina. 5.30 odjazd i dwie godziny i jedną przesiadkę później byłem w Krotoszynie. Miły pan taksówkarz, o którego obecnośc modliłem się po drodze, zawiózł mnie do domu. Zasnąłem ułamek sekundy przed zetknięciem mojej głowy z poduszką.
Spałem do piętnastej i się nie wyspałem. Spotakałem się z Martyną, a ppotem wróciłem do domu i znowu spałem. A w niedzielę jeszcze raz odwiedziłem Martynę i pojechałem na wycieczkę do Zdun i Perzyc, na cmentarz niemiecki - gdzie leżą Theodor, Barthold i Emma Kettner, których śmierć trapi mnie od kilku lat. Emma zmarła 5 grudnia 1918 roku, dzien po swoich siedemnastych urodzinach i tego samego dnia odszedł, pochowany w tym samym grobie Theodor (miał jak dobrze pamiętam 26 lat). kawałek dalej leży kolejna tablica, która była umieszczona nad grobem Berholda, który zmarł 24 lutego 1919 roku. Miał 25 lat. Nie mam pojęcia co się stało, jak zginęli, bo chyba nienaturalnie. To czas Powstania Wielkopolskiego. Może coś się wówczas wydarzyło w Perzycach. Pewnie nigdy nie dowiem się jak odeszli....
O 14 miałem pociąg do Ostrowa, godzinę czekałem, a w trakcie oczekiwania zrobiłem dwa fajne zdjęcia - infrastrukturę kolejową:) i kolejarza.
Pospieszny "Sudety" do Warszawy ma zazwyczaj siedem wagonów. Dziś miał cztery. O ścisku jaki panował powiem tylko tyle, że całą droogę spędziłem w łączniku pomiędzy wagonami, stojąc.
W trakcie podróży zepsuł mi się telefon. Pękł wyświetlacz, ale z zewnątrz nie widać żadnych śladów uderzenia. Dziwna sprawa.
No i to był tydzień. Dziwny, ale bardzo intensywny. Dronek zostal w Krotoszynie, bo Daniel musi mu jeszcze nowy szyberdach zrobić. Zresztą nie będę go już zabierał do Warszawy. Policjanci stwierdzili, że moje auto kusi, bo jako jedyna na parkingu ma poznańskie blachy.Chyba mogę w to uwierzyć, a ponieważ po naprawie nadal będzie miało taką samą rejestrację, więc nie zamierzam go narażać na ponowne spotkanie z nożem, butami i głupotą.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

taak..intensywny tydzien..

biedny Dronek...zapomniales wspomniec o pierniku... urwali mu reke...
ale wiemy, ze Dronek wyjdzie z tego;) i nadal bedzie eee czerwony;)


slonce...:)

Natalia pisze...

życie przynosi wiele nieciekawych zdarzeń..
piernik? ^^

Anonimowy pisze...

tak, piernik;p Arek ma kumpla w samochodzie;)

Natalia D. pisze...

O Boże...Ja nie wiedziałam nic o Pierniku... Arek pewnie bał mi się powiedzieć...wiedział ze to dla mnie będzie ciężki cios:((( wyjdzie z tego?? jakie są rokowania??

Anonimowy pisze...

lewa reka...zaginela... trwaja dyskusje...

Anonimowy pisze...

ee..w sumie to prawa chyba;p

Anonimowy pisze...

Arkosławie :) Pragnę Cię powiadomić o pewnych faktach. Panna Emma i Theodor odeszli podczas epidemii grypy na ... Grypę. Wiem wiem, spodziewałes się jakiegos specjalnie targicznego a zarazem romantycznego zakończenia,, ale prawda jest taka a nie inna, Po szczególy odsyłam - wyłącznie w kontakcie osobistym. Rafał M.(Zduny)

Anonimowy pisze...

Ps.: Theodor miał nie 26 lecz 28 lat,,, Prawdziwą zagadką jest jednak śmierć Bertholda, jeśli masz foto tablicy to chętnie sięjej przyjrzę :) ... a dlaczego ? , to tak przy okazji...
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

"(..)kawałek dalej leży kolejna tablica, która była umieszczona nad grobem Berholda, który zmarł 24 lutego 1919 roku. Miał 25 lat. Nie mam pojęcia co się stało, jak zginęli, bo chyba nienaturalnie. To czas Powstania Wielkopolskiego. Może coś się wówczas wydarzyło w Perzycach. Pewnie nigdy nie dowiem się jak odeszli....

NIGDY NIE MÓW NIGDY... a słyszałeś może kiedyś o epidemii grypy tzw "Hiszpanki" ? 1918-1919 ? Polecam temat na wikipedii. I o tym że grypa zabijała przedewszystkim osoby w wieku 20-40(...) Obecnie głośno o A1H1, Śmierć spowodowana zachorowaniem w czasie panowania epidemii wirusa grypy uważam za naturalne.
Jeszcze raz pozdrawiam RM.