wtorek, 17 lutego 2009

Widok z biura




No taki widok mam teraz z nowego budynku TVP, czyli "Wieży Babel". Dziś zostały opublikowane wyniki plebiscytu na najbrzydszy budynek zbudowany w Polsce po 2000 roku i moje miejsce pracy zwyciężyło. Hurrra? Ale za to widok jest fajny

Iga śpiewa...odpłynąłem, jak zwykle

Tak to już ze mną jest. Wiedziałem, że będzie śpiewała i nie mogłem oprzeć się pokusie, by znowu usłyszeć ją na żywo. Zostałem więc w Krotoszynie do późnego wieczora. A Iga (w ciemnoniebieskiej sukni)znowu swym śpiewem sprawiła, że odpłynąłem. Żałuję, że mogę zamieścić tylko zdjęcia. Nagranie, choć nie odda wprawdzie piękna jej śpiewu, byłoby właściwsze... Jeśli gdzieś spotkacie na swojej drodzę tę dziewczynę, miejcie nadzieję, że usłyszycie jej wokal. To nie żaden pieprzony Idol, banda produktów, komercyjnych patałachów, którym coś się wydaje - żaden z nich nie dorasta jej do pięt... To esencja najprawdziwszej, naturalnej pasji przekutej w śpiew...ale jaki śpiew... No znowu odpłynąłem, po prostu...











No i doigrałem się, ale na własne życzenie, by sprowokować samą zainteresowaną. Iga ja wiem, że to chór, że to całość tworzy efekt, ale ja przyszedłem dla szczegółu, jestem nim zachwycony, choć tak jak Ty doceniam wszystkich, którzy zaspiewali z Twoją siostrą na czele i mamą, która tym pokierowała:)
A Iga napisała (to jest również w komentarzach): "Arek..ja tylko niektóre piosenki śpiewałam.Ile zrobił chór!! i inni soliści-MArysia (dzięki subtelności i aktorstwu dzwięku przybliżyła świat miłości),Weronika (mocnym ,ciepło brzmiącym altem, dodała nadziei),Łukasz (wyspiewał modlitwę o miłosć).Tylko dzięki Nim wyglądało to tak..Zaangazowanie i pasja dyrygentki przygotowującej raczkujący wtedy chór.Zespół-w nim siła!:)aaa i jeszcze Wojtek zmagający się z podwójna trudnością-śpiew i gra na gitarze.Pianista szukający nutek:)I cel. Tylko dlatego udało się stworzyć coś prawdziwego..."
Cieszę, się, że to Twoje słowa Igo, bo ja jestem totalnym laikiem:) dziękuję

sobota, 14 lutego 2009

Pierwsze próby ze strobo






Mam nową zabawkę - stroboframe - to taka ramka umożliwiająca umieszczenie lampy błyskowej powyżej aparatu.Efekt jest taki że postać jest oświetlona z góry, nie ma czerwonych oczu i za nią nie pojawiają się cienie. Naprawdę fajnie.Oto pierwsze próbki,ale jeszcze muszę wyczuć tą zabawkę:)
Jedno zdjęcie, to na którym Karola jest tylko oświetlona z jednej strony, zostało wykonana bez ramki - lampa na kablu została podana do ręki i Karola sama się oświetlała:)

wtorek, 10 lutego 2009

Kto go zna?!





To nasz nowy konkurs! Pytanie brzmi kto to jest? Odpowiedzi można przesyłać na kartkach papieru, zwiniętych w rulon i sznurkiem prztwierdzonych do grzbietu dżdżownicy. Dżdżownice wpuszczane są po podskoczeniu do wizjera i wykrzyczeniu w jego oko hasła: Widzę światełko w tunelu..
Pierwsza nagroda to Doda, a druga, jak zwykle, wąsy i broda. Powodzenia!!!

niedziela, 8 lutego 2009

Studniówka....

Byłem na studniówce i było świetnie... tak od około 01:20, kiedy pojechałem w noc, do Zdun spojrzeć na Drzewo, do Sulmierzyc, przywitać się z wiatrakiem, a potem przez Chwaliszew, Zduny nad Węgielenik i staw, którego nie znam nazwy....


poniedziałek, 2 lutego 2009

Tęsknota, tylko co z nią zrobić...

Ten weekend nad Bugiem był mi potrzebny. Zatrzymałem się, przemyślałem kilka spraw i doświadczyłem pustki wokół siebie. Najpierw tej namacalnej, tej ciszy nad rozlewiskiem, a potem pomyślałem o swoim życiu. Ktoś by pomyślał, że muszę być szczęśliwy, bo po tylu latach dopiąłem swego - pracuje w telewizji razem z "gwiazdami", z którymi znam się, spotykam nieraz po pracy... Tylko co z tego. Ci znani to przecież normalni, obcy mi ludzie. Właśnie obcy...
Od półtora roku każdy mój wieczór od poniedziałku do czwartku wygląda identycznie - jestem sam...Dobija mnie ta samotnośc i wyczekiwanie piątku, kiedy w końcu wsiądę w samochód, walnę kolejne 300 km i będę w Krotoszynie. Volvo kupiłem rok temu - przejechałem nim 40 tys km, czyli objechałem równik w większości chyba na trasie Krotoszyn - Warszawa. Gdzieś głęboko w podświadomości mam zapisane, że ja tu jestem w tej Warszawie na moment, ja tu jestem tylko na chwilę, kolejny etap życia, byle jak najkrótszy.Wszystko, a przede wszystkich, co/kogo mam zostawiłem w Krotoszynie...

Od dziś spróbuję trochę inaczej pracowąc i żyć. Jak tylko będzie to możliwe bedę chodził spać zaraz po przyjściu do domu i wstawał w nocy - może w końcu znajdę sposób i czas na naukę. Zatrzymałem się w miejscu jeśli chodzi o edukację. Uczę się tego czeskiego, ale tylko na zajęciach, a w domu nie mogę się skupić... Muszę to zmienić...
I chciałbym znowu wędrować po lasach, bez spoglądania na zegarek, że już muszę wracać, bo trzeba jechać do Warszawy. I chciałbym znowu jeździć rowerem, znowu pojechać na jakąś wyprawę....
Powoli dorastam do swojej firmy, powoli dorastam do zmiany systemu mojej pracy w tv. Chciałbym spędzać tu 1-2 dni w tygodniu i jesli dobrze to rozplanuję, to wiem, że to jest możliwe...
A tymczasem idę spać. Wstaję o drugiej i dalej jadę z czeskim...
Dobrej nocy....

niedziela, 1 lutego 2009

Nad Bugiem...

Nie chciałem zostać przez cały weekend w Warszawie i choć nie czułem się najlepiej (przeziębienie) i miałem mnóstwo nauki (język czeski) to stwierdziłem, że muszę się stąd wyrwać. Znalazłem w internecie Radziówkę - drewniany dom, będacy centrum gospodarstwa agroturystycznego Wojtka i Agnieszki, pełnego psów, koni i świetego spokoju...
Na miejscu okazało się, że mój pokój swoim klimatem przerósł moje oczekiwania, jest w nim nawet weranda - szkoda że nieogrzewana, bo pewnie w niej bym spędził większość pobytu:)Ale latem... A Wojtek to facet koło 50-tki, uśmiechnięty i otwarty. Jak cały dom. Robisz co chcesz, chodzisz gdzie chcesz, wtapiasz się w rodzinną atmosferę, buszujesz po kuchni, sporzywasz posiłki z akyualnymi domownikami, bądź sam. Nikt niczego od Ciebie nie wymaga. Nigdy nie byłem w takim miejscu. Niesamowite. Dwa dni dały mi mnóstwo odpoczynku, odrobinę pracy i wyprawę nad zamarzniety Bug, której plonem są te zdjęcia.



















Radziówka jest na przedmieściach Łochowa, 65 kilometrów od Warszawy. Ma stronę internetową. Gorąco polecam! Mój pokój poniżej:)




Spojrzenie na pola i na kościół...

W ostatni weekend odwiedziłem dom, moje okolice, do których będąc w Warszawie tęsknie chyba każdego dnia. Mija już półtora roku jak mieszkam w stolicy i z każdym dniem coraz mocniej myślę o wyrwaniu się stąd. Nie chodzi o miasto, które samo w sobie nie jest złe i daje mnóstwo możliwości rozwoju, zarówno zawodowego jak i duchowego. Tu chodzi o mnie. Strasznie oderwany czuję się od korzeni. Wcale nie czuję się dobrze w tej, obcej mi przecież, Polsce. Ja przecież jestem wychowany na śląsko - wielkopolskim pograniczu. To tam mój dom, tam każde drzewo, kamień są jak ja - miejscowe!:) Dopiero wyjeżdżając czuje się, jak bardzo brakuje znajomych okolic, twarzy. Nic nie jest w stanie zastąpić domu. Cieszę się, że udało mi się kupić ziemię na Stawach Milickich. Mam nadzieję, że tam osiądę.... A tymczasem powoli myślę o swojej firmie...ale ciiii na razie:)
A teraz kilka zdjęć - widoki z Benic i kościół, gdzieś w środkowej Polsce, który wydawał mi się tak upiorny:)