Wybraliśmy się do skansenu w Sierpcu na wycieczkę. W domu została tylko fretka Amba, która jest z nas wszystkich najsroższa i najodpowiedniejsza do pilnowania dobytku. Pirat dzielnie zniósł podróż samochodem. Przypięty swoimi psimi pasami grzecznie obserwował przesuwający się za oknem krajobraz i wciągał dziwne zapachy z pól przez otwarty dach.
Skansen ładny, rozległy, tylko niestety w tym momencie pełen zwiedzających - święto było.
Obejrzeliśmy wszystko dokładnie, porozmawialiśmy z panem plecionkarzem, poplotliśmy sznurki i poleżeliśmy na trawie. Było cudownie i świetnie się bawiliśmy!
Niestety parę dni później wyciągnęliśmy Piratowi 12 kleszczy, a następnie po badaniu krwi okazało się, że wizyta w Sierpcu mogła się dla niego skończyć tragicznie - miał już w sobie bakterie przenoszące śmiertelną dla niego chorobę Babeszjozę. Teraz jest już po leczeniu antybiotykami i silnymi lekami. Jest jeszcze osłabiony, ale za dwa tygodnie wszystko powinno wrócić do normy. No i najważniejsze że będzie żył.
czwartek, 13 maja 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)